
Niedzielne spotkanie jednej z lig regionalnych we Włoszech między drużynami G.S. Mazara 1946 i Splendore Villabate zaczęło się bardzo pomyślnie dla gospodarzy - piłkarz Mazary, Mario Erbini wspaniałym strzałem z woleja trafił do siatki. Radość Erbiniego i jego kolegów była zrozumiała, szczęśliwy strzelec pobiegł w kierunku kibiców, potem były uściski, ochy i achy. Euforia była tak wielka, że nikt nie zauważył, iż w zasadzie nie ma się z czego cieszyć, bo sędzia (z powodów bliżej nieokreślonych, ale widocznie jakiś powód musiał mieć) gola nie uznał i podyktował rzut wolny dla rywali. Nie minęło 20 sekund, a piłkarze Mazary zreflektowali się i żaden z nich już nie świętował - robili to dla odmiany zawodnicy Villabate, którzy szybko wznowili grę i wyprowadzili kontratak.
Co w tym momencie czuł Erbini i jego partnerzy? Nie wiem, ale pewnie wszystko tylko nie radość. Zawodnicy Mazary chcieli zapewne podzielić się z arbitrem swoimi przemyśleniami na temat sędziowania, porozmawiać, wyjaśnić jakoś to nieporozumienie, jednak skończyło się tak jak się skończyło - sędzia pokazał 3 czerwone kartki, między innymi niedoszłemu strzelcowi. Całość wyglądała tak:
Po kilku minutach przepychanek i kłótni na boisku, sędzia był zmuszony przerwać mecz i opuścić stadion w eskorcie policji. Ot, taka tam liga regionalna we Włoszech.
http://bloglujan.blox.pl/html
OdpowiedzUsuńgrande gole ja pierdo.e wszedzie jest syf
OdpowiedzUsuńBo był jełopie spalony. Dlatego sedzia podyktował rzut wolny pośredni dla przeciwników.
OdpowiedzUsuń