Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Premier League. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Premier League. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 11 maja 2009

Get a penalty or dive trying: Prawdopodobnie najgorsza akcja sezonu

Po obejrzeniu akcji Davida Di Michele (i Jamie Carraghera) z niedawnego meczu Premier League między West Hamem a Liverpoolem trudno oprzeć się wrażeniu, że zobaczyliśmy coś niezwykłego. I trudno powiedzieć co jest bardziej niezwykłe: strata Carraghera, drybling Di Michele czy może jego nurkowanie. Najbardziej niezwykłe jest chyba jednak to, że to wszystko wydarzyło się w przeciągu 5 sekund. I że w ogóle się wydarzyło.

To już pewne. Tak właśnie wygląda najgorsza akcja mijającego sezonu.


Żeby mogło być gorzej, Zach Randolph musiałby zacząć grać w piłkę.

niedziela, 12 kwietnia 2009

Get a penalty or dive trying: Gary! Jak mogłeś?!

Świat się kończy. Stało się. Gary Neville, kapitan i żywa legenda Manchesteru United zrobił to, czego kapitan i żywa legenda Manchesteru United zrobić nigdy nie powinna. Zanurkował. W dodatku zrobił to beznadziejnie.

Fragment wczorajszego meczu Premier League przeciwko Sunderlandowi.

poniedziałek, 16 marca 2009

Get a penalty or dive trying: Morten Gamst Pedersen - niech mu ziemia równą będzie

Jeśli wymuszanie rzutów karnych to najbardziej nieznośna rzecz, jaka istnieje w futbolu, to poznaliśmy właśnie najbardziej nieznośnego piłkarza, jaki stąpa po murawach, podkreślmy - murawach wyjątkowo nierównych oraz pełnych wyrw i zapadlisk, można wręcz powiedzieć - prawdziwych bezdrożach wśród muraw. Oto norweski piłkarz Blackburn Rovers, Morten Gamst Pedersen.

A tak oto wyglądało jego "starcie" z obrońcą Arsenalu Londyn, Bacarim Sagną:



Podobno Morten dostał po meczu SMS-a z gratulacjami od Alberto Gilardino. Mnie nie pozostaje nic innego jak do gratulacji się dołączyć oraz życzyć, aby w przyszłości nie przyszło mu zagrać na przykład tu.

niedziela, 15 marca 2009

Nicklas Bendtner tygodnia: Nicklas Bendtner

Z dniem dzisiejszym startuje nowy cykl pt. "Nicklas Bendtner tygodnia", w którym to przedstawiane będą najgorsze pudła mijających siedmiu dni. Na dobry początek tytułowy bohater i jego 5 okazji w meczu Arsenalu Londyn przeciwko Blackurn Rovers.

Wartym podkreślenia jest fakt, iż na 4 pierwsze pudła Bendtner potrzebował zaledwie dwie minuty.



Zanim pojawią się głosy w stylu: "Ten chłopak ma zaledwie 21 lat, w tym wieku marnowanie sytuacji jest normalne, a w ogóle to pudłować jest rzeczą ludzką" przypomnę tylko, że Bendtner jest autorem najgorszego zagrania w historii Ligi Mistrzów:



Jednego z najgorszych pudeł tego sezonu w Europie:



Oraz takiego oto strzału w niedawnym meczu 1/8 finału Champions League przeciwko AS Roma:


Do następnego tygodnia.

poniedziałek, 23 lutego 2009

Middlesbrough prosi swoich fanów o zachowanie ciszy na stadionie

Każdy, kto kiedykolwiek oglądał jakieś zawody sportowe na tzw lajfie zdaje sobie sprawę jakie to jest przeżycie. Tłumy rozentuzjazmowanych kibiców, śpiewy, okrzyki, radość, a nieraz i łzy. Czasem można pożartować, jednak w niektórych przypadkach emocje biorą górę. Tak czy owak, na żywo nawet zawody bobslejowe mogą być ekscytujące.

Wiele angielskich klubów może poszczycić się wspaniałymi, głośnymi oraz żywiołowo dopingującymi kibicami. Anfield Road, stadion Liverpoolu FC kojarzy się z niosącym śpiewem fanów z legendarnej trybuny The Kop, kibice Manchesteru United są dumni ze swojej Stretford End, gdzie zasiadają najzagorzalsi sympatycy Czerwonych Diabłów. Z kolei Stamford Bridge i Chelsea FC to trybuna Shed End, w pobliżu której pochowano nawet jednego z piłkarzy.
Nieco inaczej sprawa wygląda na Riverside Stadium, gdzie swoje mecze rozgrywa Middlesbrough FC. Oto list otwarty szefa ochrony stadionu do fanów, zasiadających w jednym z sektorów Riverside.

Na stadionie Boro kibice są uprzejmie proszeni, aby siedzieć cicho na swoich krzesełkach i nie przeszkadzać innym fanom skandalicznymi zachowaniami typu: dopingowanie, głośne okrzyki czy też wstawanie z miejsc. Wyjątkową sytuacją jest strzelenie bramki - wtedy można się cieszyć i chwilowo poczuć się "na nielegalu". Zaraz po całym zdarzeniu siadamy i milczymy jednak z powrotem. Inna sprawa, że piłkarze Middlesbrough od 5 spotkań gola nie zdobyli, tak więc okazji do radości też jakby nie było. Aktualnie zajmują przedostatnie miejsce w tabeli Premier League, notując serię 14 meczów bez zwycięstwa. Minuta ciszy w związku z tym faktem może i by się przydała, ale od razu 90... Fanom Boro nie pozostaje więc nic innego jak pójść śladem pewnego kibica Feyenoordu i pozdrowić Ms. Watson.

piątek, 2 stycznia 2009

Panowie, chyba czeka nas bura w szatni. W jakiej szatni?! Wy nigdzie nie idziecie!

Jak musi się czuć trener, gdy jego zespół przegrywa do przerwy 4:0? Musi być po prostu wkurzony. Piłkarze w takich momentach zdają sobie sprawę, że w szatni raczej nie czekają na nich ciepłe słowa. W przerwie meczu z Manchesterem City, zawodnicy Hull żadnych pochwał w szatni na pewno nie usłyszeli. Przede wszystkim dlatego, że nawet do niej poszli.

Podczas niedawnego spotkania Premier League między Manchesterem City a Hull City, trener gości, Phil Brown był tak poirytowany grą swoich podopiecznych, że postanowił użyć innych niż zwykle technik motywacyjnych. Zamiast zejść do szatni i tam zrugać piłkarzy, kazał im zostać na boisku pod sektorem zajmowanym przez kibiców Hull, gdzie następnie wygłosił płomienną przemowę.


Pomogło? Tym razem nie, Hull ostatecznie przegrało mecz 1:5. Jeśli więc miało to przynieść skutek porównywalny ze słynną suszarką Alexa Fergusona to niestety nie udało się. Ale co tam, nie takich trenerów-motywatorów świat już widział.


Można powiedzieć: ”Jaki kraj, tacy motywatorzy”, ale ja tego nie powiedziałem, nie mówię i nie mam zamiaru powiedzieć.

wtorek, 30 grudnia 2008

Kryminalne zagadki Premier League

Jest 2:30 w nocy. Opustoszałe przedmieścia Liverpoolu. Przed jednym z klubów stoi kilka żywo gestykulujących osób, z pewnością próbują sobie wyjaśnić nieporozumienie, do jakiego doszło w środku lokalu. Niestety z marnym skutkiem, różnice zdań zamiast się zacierać, pogłębiają się. Dochodzi do rękoczynów. Nagle podjeżdża samochód, z którego wysiada dwóch smukłych, ubranych na niebiesko mężczyzn. Jeden z nich wita wszystkich, zarzucając z charakterystycznym brytyjskim akcentem: "Good evening guys".

Tak właśnie mogła wyglądać ostatnia noc Stevena Gerrarda, kapitana Liverpoolu, piłkarza reprezentacji Anglii, zwycięzcy oraz najlepszego zawodnika Ligi Mistrzów w sezonie 2004/05.
Z faktami się nie dyskutuje - Steven Gerrard został aresztowany. Wraz z pięcioma innymi osobami jest podejrzany o napaść mężczyzny przed nocnym klubem w Southport pod Liverpoolem. Uspokajam - stan poszkodowanego jest stabilny.
Usłyszawszy tę wiadomość świat na chwilę wstrzymał oddech, ciężko przecież uwierzyć, by tak szanowana osoba jak Stevie mogła być zamieszana w coś takiego. Zanim jednak zawyrokujemy, zmieszamy go z błotem i skażemy na dożywotnią plamę na honorze postawmy sobie kilka pytań: Czy to wszystko jest możliwe? Czy przypadkiem nie zaszła jakaś pomyłka? Czy to nie był czasem...Joey Barton?


Kilka słów o Bartonie (z lewej). Aktualnie grający w Newcastle United Joey, dokładnie rok temu w Liverpoolu napadł na dwóch mężczyzn (brzmi znajomo?), w efekcie czego został skazany na 6 miesięcy pozbawienia wolności. Z więzienia wyszedł dopiero w lipcu po odbyciu niemal połowy wyroku.
Wcześniej, krewki Anglik grając jeszcze w Manchesterze City na treningu zaatakował swojego kolegę z zespołu, Ousmane Dabo. Dabo, po tym jak został potraktowany przez Bartona mógł z powodzeniem zagrać w sequelu "The Elephant Man". Kara - cztery miesiące w zawieszeniu oraz dyskwalifikacja na 15 meczów.
Biorąc pod uwagę niewątpliwe podobieństwo Bartona i Gerrarda oraz powyższe incydenty ta układanka zaczyna nam się komponować w logiczną całość, czyż nie?
To może jeszcze kilka faktów, które przemawiają za niewinnością Gerrarda i pogrążają tym samym Bartona:

1. Było ciemno. W takich okolicznościach łatwo funkcjonariuszom o pomyłkę, nawet jeśli byli najwierniejszymi fanami Liverpoolu, poza tym policjanci mogli kibicować Evertonowi.

2. Gerrard w dniu poprzedzającym tę feralną noc grał w meczu przeciwko...Newcastle United, w którym zresztą strzelił 2 gole. Po ciężkim dniu na pewno więc wolał spędzić wieczór z żoną. Barton w tym spotkaniu nie zagrał...

3. Barton urodził się w Liverpoolu, to jego rodzinne miasto. Obecnie jest kontuzjowany, więc ma dużo wolnego czasu.

4. To po prostu nie mógł być Steven Gerrard!