środa, 31 grudnia 2008

A jakie są Twoje noworoczne postanowienia?

"Idzie nowy, idzie lepszy" - chciałoby się rzec. Póki co wiadomo niestety tylko tyle, że nadchodzący rok będzie...nowy. Stary już się kończy i chcąc nie chcąc, prędzej czy później będziemy musieli zadać sobie to pytanie: "Jaki był?".

No właśnie, jaki był? Od tego oczywiście mamy podsumowania, plebiscyty, rankingi, wyróżnienia, programy z cyklu "przeżyjmy to jeszcze raz", a także (a może i przede wszystkim) prezydenckie orędzie. Najlepsze na koniec roku są jednak noworoczne postanowienia. Najlepsze nie tylko dlatego, że nie każą nam spoglądać w przeszłość, ale z tej racji, że mobilizują nas do działania i wyznaczają cele na zbliżające się miesiące. Najlepsze, bo rozbudzają w nas marzenia, czasem te najskrytsze. Najlepsze, ponieważ dotyczą każdego z nas, każdy przecież ma jakieś postanowienia. Nawet działacze sportowi.
Jakiś czas temu wszedłem w posiadanie nowo(a w zasadzie to już zeszło)rocznych postanowień Grzegorza L., piszę L., bo w tej branży nigdy nic nie wiadomo.

Panu Grzegorzowi gratuluję kulinarnych sukcesów oraz życzę odwagi w podejmowaniu nowych wyzwań. W kuchni ma się rozumieć.
Powodzenia w Nowym Roku!

wtorek, 30 grudnia 2008

Kryminalne zagadki Premier League

Jest 2:30 w nocy. Opustoszałe przedmieścia Liverpoolu. Przed jednym z klubów stoi kilka żywo gestykulujących osób, z pewnością próbują sobie wyjaśnić nieporozumienie, do jakiego doszło w środku lokalu. Niestety z marnym skutkiem, różnice zdań zamiast się zacierać, pogłębiają się. Dochodzi do rękoczynów. Nagle podjeżdża samochód, z którego wysiada dwóch smukłych, ubranych na niebiesko mężczyzn. Jeden z nich wita wszystkich, zarzucając z charakterystycznym brytyjskim akcentem: "Good evening guys".

Tak właśnie mogła wyglądać ostatnia noc Stevena Gerrarda, kapitana Liverpoolu, piłkarza reprezentacji Anglii, zwycięzcy oraz najlepszego zawodnika Ligi Mistrzów w sezonie 2004/05.
Z faktami się nie dyskutuje - Steven Gerrard został aresztowany. Wraz z pięcioma innymi osobami jest podejrzany o napaść mężczyzny przed nocnym klubem w Southport pod Liverpoolem. Uspokajam - stan poszkodowanego jest stabilny.
Usłyszawszy tę wiadomość świat na chwilę wstrzymał oddech, ciężko przecież uwierzyć, by tak szanowana osoba jak Stevie mogła być zamieszana w coś takiego. Zanim jednak zawyrokujemy, zmieszamy go z błotem i skażemy na dożywotnią plamę na honorze postawmy sobie kilka pytań: Czy to wszystko jest możliwe? Czy przypadkiem nie zaszła jakaś pomyłka? Czy to nie był czasem...Joey Barton?


Kilka słów o Bartonie (z lewej). Aktualnie grający w Newcastle United Joey, dokładnie rok temu w Liverpoolu napadł na dwóch mężczyzn (brzmi znajomo?), w efekcie czego został skazany na 6 miesięcy pozbawienia wolności. Z więzienia wyszedł dopiero w lipcu po odbyciu niemal połowy wyroku.
Wcześniej, krewki Anglik grając jeszcze w Manchesterze City na treningu zaatakował swojego kolegę z zespołu, Ousmane Dabo. Dabo, po tym jak został potraktowany przez Bartona mógł z powodzeniem zagrać w sequelu "The Elephant Man". Kara - cztery miesiące w zawieszeniu oraz dyskwalifikacja na 15 meczów.
Biorąc pod uwagę niewątpliwe podobieństwo Bartona i Gerrarda oraz powyższe incydenty ta układanka zaczyna nam się komponować w logiczną całość, czyż nie?
To może jeszcze kilka faktów, które przemawiają za niewinnością Gerrarda i pogrążają tym samym Bartona:

1. Było ciemno. W takich okolicznościach łatwo funkcjonariuszom o pomyłkę, nawet jeśli byli najwierniejszymi fanami Liverpoolu, poza tym policjanci mogli kibicować Evertonowi.

2. Gerrard w dniu poprzedzającym tę feralną noc grał w meczu przeciwko...Newcastle United, w którym zresztą strzelił 2 gole. Po ciężkim dniu na pewno więc wolał spędzić wieczór z żoną. Barton w tym spotkaniu nie zagrał...

3. Barton urodził się w Liverpoolu, to jego rodzinne miasto. Obecnie jest kontuzjowany, więc ma dużo wolnego czasu.

4. To po prostu nie mógł być Steven Gerrard!

sobota, 27 grudnia 2008

"Mydłem, dobijemy go mydłem", czyli Aaron Downey i jego szermierka na pięści

Hokej od zawsze kojarzył mi się z takimi fryzurami, z tym, że czasem nie wiadomo gdzie jest krążek oraz oczywiście z bójkami na lodzie. W tych ostatnich specjalizuje się Aaron Downey, obecnie występujący w lidze AHL w Grand Rapids Griffins, w przeszłości hokeista NHL.

Downey należy do światowej czołówki tzw. enforcers, czyli zawodników od "zadań specjalnych". Do obowiązków tego typu hokeistów nie należy zdobywanie bramek, podawanie czy też odbiór krążka. Oni mają rywalowi odebrać co innego - chęć do gry (co czasem jest równoznaczne z odebraniem zdrowia). Gdy dwóch enforcers z przeciwnych drużyn spotyka się na lodowisku wiadomo, że zaraz stanie się rzecz nieunikniona, powietrze robi się ciężkie, atmosfera gęstnieje, rękawice na lodzie...


Ta legendarna już walka ma prawie 3 lata i wielu osobom jest pewnie świetnie znana, ale ja w zasadzie nie o tym chciałem...Po obejrzeniu tego filmu może trudno w to uwierzyć, ale Downey miewał w karierze lepsze momenty, na przykład ten:


Co warto podkreślić, mierzący nieco ponad 1,80m Downey jest jednym z niższych enforcers (poniżej 1,80m ma choćby Tie Domi) i zwykle ma do czynienia z o wiele wyższymi i cięższymi od siebie bokserami , tzn. hokeistami. W zeszłym sezonie Aaron "wywalczył" w barwach Detroit Red Wings Puchar Stanleya.
Jego historia ma też polski akcent (nie, nie...jego dziadek nie mieszka w Jackowie) - poniższe starcie z Krzysztofem Oliwą.


czwartek, 25 grudnia 2008

Celtics @ Lakers, czyli świąteczne nadmuchiwanie balonika

W NBA (gdzie zdarzają się takie rzeczy) też mamy święta. W tym roku najchojniejszym św. Mikołajem okazał się komisarz ligi, David Stern, który sprezentował kibicom pojedynek gigantów. Dziś do Los Angeles, na mecz z Lakers przyjeżdżają aktualni mistrzowie - Boston Celtics.

Historia tych pojedynków jest długa i nie będę jej tu przytaczał. Ważne, że jest to pierwszy mecz tych drużyn od ostatnich finałów, w których Celtics okazali się lepsi od Lakers. Ponadto koszykarze z Bostonu zaliczyli w tym sezonie najlepszy start w historii ligi, wygrywając 27 z pierwszych 29 spotkań. Mało tego, Celtowie są niepokonani od 19 gier i coraz częściej mówi się o pobiciu przez nich rekordu NBA w ilości wygranych z rzędu, który wynosi 33 i należy do...Los Angeles Lakers. Dzisiejszy pojedynek jest więc idealną okazją dla Lakers, aby przerwać zwycięską passę Celtics, zrewanżować się za przegrane finały, udowodnić, że Kobe Bryant jest lepszy niż Paul Pierce, zrobić kibicom świąteczny prezent, złapać Osam...no dobra, zagalopowałem się.
Media zrobiły swoje. Już kilka tygodni temu zaczęło się nadmuchiwanie balonika, a kulminacja tego dmuchania (wiem jak to brzmi) ma miejsce właśnie dzisiaj. WSZYSTKIE większe portale informacyjne w USA wymieniają to spotkanie jako jedno z najważniejszych wydarzeń dnia. Ciekawie jest też na YouTube. Z okazji tego meczu powstało ok. 547 trailerów, mających go zareklamować, zrobić wokół niego szum, podgrzać atmosferę oraz złap...nie tym razem. Kilka z nich można obejrzeć tu, tu, tu, tu, tu i jeszcze tu. No i tu.
Za pół godziny zaczynamy. Ja będę oglądał.

PS A co będzie po meczu, gdy balonik pęknie? Zaczynamy dmuchać następny - w sylwestra będziemy świadkami Warriors @ Thunder ;)

środa, 24 grudnia 2008

Cuda się zdarzają. I to nie tak rzadko

Idą święta - okres wielkiego sprzątania, robienia zakupów na ostatnią chwilę oraz składania sobie życzeń w komentarzach pod profilem na naszej klasie.

Święta to jednak również (przynajmniej teoretycznie) czas narodzin Jezusa Chrystusa. Kim był Jezus chyba nie muszę przypominać. Albo co mi tam, przypomnę.
Urodził się w niewielkiej wiosce Betlejem koło Jerozolimy. Obok matki wychowywał go ojczym, z zawodu cieśla. Po jego śmierci Jezus przejął interes i odtąd to on zarabiał na dom i jego utrzymanie. Na pozór zwykła żydowska rodzina (osoby chcące zarzucić mi antysemityzm uprzedzam - nie, nie jestem antysemitą). Kluczową postacią w jego życiu okazał się Jan Chrzciciel. To on udzielił mu chrztu, po którym Jezus wyruszył w świat rozpoczynając "życie społeczne". Potrafił m.in. robić wino w nietypowy sposób, chodzić po wodzie oraz uzdrawiać. To ostatnie czynił na wiele sposobów: wskrzeszał zmarłych, niewidomym przywracał wzrok, z opętanych wypędzał demony. Jak się jednak okazuje, Jezus nie pozostał też obojętny na los piłkarzy.
Poniżej subiektywne TOP 3 najcudowniej uzdrowionych:

3. Hernan Crespo



2. Aleksandr Aliev



1. Paulinho



Wesołych Świąt wszystkim!

wtorek, 23 grudnia 2008

Bez komentarza: Czego boi się Alex Ferguson?

Pamięć jest darem, ale bywa przekleństwem

W ostatniej kolejce francuskiej Ligue 1 do Monaco przyjechała drużyna Girondins Bordeaux. Piłkarze z Księstwa, po przeżyciach z zeszłego sezonu na pewno zdawali sobie sprawę jak taki przyjazd może się skończyć. No właśnie, jak?

W lutym, podczas ostatniego pobytu w Monaco Żyrondyści nie mieli litości, pokonując gospodarzy 6:0. Wszystkie bramki zdobyli w drugiej połowie. Wyglądało to tak:


Takiej klęski nie da się łatwo wymazać z pamięci, mało tego, przy pierwszej możliwej okazji wypadałoby się zrewanżować, chociażby po to, aby móc kiedykolwiek o niej zapomnieć.
Piłkarze Monaco na pewno pamiętali. Przed meczem obiecali trenerowi poprawę, a kibicom powiedzieli, że zamierzają "coś z tym zrobić". Stawką niedzielnego spotkania było więc dla nich coś więcej niż zwykłe ligowe punkty - to była walka o honor. Monakijczycy ruszyli więc na rywali od razu, zupełnie jak ten pan na tego pana. Po pierwszej połowie prowadzili 2:0, a tuż po przerwie strzelili trzeciego gola. To był cios, po którym Bordeaux nie miało prawa się podnieść. Ale czy aby na pewno?



Pokonać wroga nietrudno, ale trzeba wpierw wiedzieć, czy nie wstanie jeszcze potężniejszy.

H. Mann

poniedziałek, 22 grudnia 2008

Mała rzecz, a cieszy: Jerome James

Jerome James to mierzący 2,16m koszykarz New York Knicks. Czyli nie taki znowu mały. Zarabia też niemało, bo ponad 6 mln $ rocznie. Jakby tego było mało, praktycznie nie grając.

W zeszłym sezonie Jerome spędził na parkiecie całe 5 minut. Prawdopodobnie znacznie więcej czasu zajęło mu dbanie o sportową sylwetkę oraz rozmyślanie na temat zakończenia kariery.
Obecny sezon wydaje się być jednak przełomowy. Za nami niespełna 1/3 rozgrywek, a James zaliczył już 10 minut gry. W dwóch meczach. Oba występy odnotował w mijającym tygodniu. W obu spotkaniach meldował się na parkiecie w czwartej kwarcie, gdy wynik meczu był już rozstrzygnięty. Nie to jest jednak najważniejsze. Ważne jak cieszy go gra w koszykówkę.

niedziela, 21 grudnia 2008

Piłkarze Manchesteru United mistrzami świata

UWAGA!!! Ta notka jest poniżej pewnego poziomu. Czytelników ceniących sobie inteligentne poczucie humoru oraz trafne i zaskakujące komentarze zapraszam innym razem.

W finale klubowych mistrzostw świata Manchester United pokonał ekwadorskie LDU Quito. Czyli wszystko w normie. Zero zaskoczenia. Mistrzami świata zostali m.in. Cristiano Ronaldo i Carlos Tevez. Korzystając z okazji chciałem przypomnieć, że Ronaldo wygląda tak, a Tevez tak.

sobota, 20 grudnia 2008

Grosicki (znowu) w Ekstraklasie

Kamil "moje kłopoty to już przeszłość" Grosicki wraca do Ekstraklasy. Krupierzy zacierają ręce, kibice Jagiellonii myślą "może się zmienił?", a kibice Legii mają wątpliwości i myślą "pewnie się nie zmienił, ale może jednak?".

Ale po kolei. Grosicki to klasyczny przykład wielkiego talentu, który ma jeszcze większy talent do marnowania go. Karierę zaczął w szczecińskiej Pogoni, w barwach której zadebiutował w Ekstraklasie w 2006 roku mając niespełna 18 lat. Jeszcze podczas gry w Szczecinie chodziły słuchy, że jednym z podstawowych pytań jakie Kamil codziennie sobie zadaje jest: "Czerwone czy czarne?".
O Grosickim głośno się zrobiło jednak dopiero rok później, gdy tuż po przeprowadzce do Legii Warszawa odmówił wyjazdu na młodzieżowe mistrzostwa świata tłumacząc się, że chce się skoncentrować na występach w klubie. Pobyt w Warszawie rozpoczął od słów (a jakże by inaczej): "Hazard to już przeszłość, teraz liczy się tylko Legia". Pięć miesięcy później był już w zamkniętym ośrodku na odwyku. Wysłał go tam klub, opłacając przy okazji jego miesięczny pobyt. Dostał jeszcze jedną szansę, pojechał z Legią na obóz przygotowawczy, otrzymał powołanie do reprezentacji Polski i...wyjechał do Szwajcarii, aby "rozpocząć nowy rozdział w swoim życiu" w FC Sion, dokąd został wypożyczony do końca 2008 roku. Tam zaczął jak zwykle, szybko wywalczył sobie miejsce w składzie, podawał, strzelał, grał coraz lepiej. Ciągle jednak najlepiej grało mu się tu. W sierpniu został odsunięty od zespołu i od tego czasu nie rozegrał ani jednego meczu.
Teraz wraca. Wiosną będzie występował w Jagiellonii Białystok. Po podpisaniu kontraktu na oficjalnej stronie klubu można było przeczytać, że "szybko odbuduję tu swoją formę" i "szkoda, że w Szwajcarii pojawiły się problemy". No szkoda. Ciekaw jestem czy w białostockim klubie jest choćby jedna osoba, która nie zadaje sobie pytania kiedy (nie czy) problemy wrócą.

Czym jestem dzisiaj? Zerem. Czym mogę być jutro? Jutro mogę zmartwychwstać i na nowo zacząć żyć! Mogę odnaleźć w sobie człowieka, dopóki ten jeszcze nie zginął!

F. Dostojewski "Gracz"

PS Jakkolwiek by to nie zabrzmiało, życzę Kamilowi wysokich wygranych ;)

czwartek, 18 grudnia 2008

O wszystkim a przede wszystkim o niczym

Założyłem tego bloga z nudów. Tak więc jeśli będą pojawiać się tu nowe wpisy, to znaczy, że się nudziłem...