
Tak właśnie mogła wyglądać ostatnia noc Stevena Gerrarda, kapitana Liverpoolu, piłkarza reprezentacji Anglii, zwycięzcy oraz najlepszego zawodnika Ligi Mistrzów w sezonie 2004/05.
Z faktami się nie dyskutuje - Steven Gerrard został aresztowany. Wraz z pięcioma innymi osobami jest podejrzany o napaść mężczyzny przed nocnym klubem w Southport pod Liverpoolem. Uspokajam - stan poszkodowanego jest stabilny.
Usłyszawszy tę wiadomość świat na chwilę wstrzymał oddech, ciężko przecież uwierzyć, by tak szanowana osoba jak Stevie mogła być zamieszana w coś takiego. Zanim jednak zawyrokujemy, zmieszamy go z błotem i skażemy na dożywotnią plamę na honorze postawmy sobie kilka pytań: Czy to wszystko jest możliwe? Czy przypadkiem nie zaszła jakaś pomyłka? Czy to nie był czasem...Joey Barton?

Kilka słów o Bartonie (z lewej). Aktualnie grający w Newcastle United Joey, dokładnie rok temu w Liverpoolu napadł na dwóch mężczyzn (brzmi znajomo?), w efekcie czego został skazany na 6 miesięcy pozbawienia wolności. Z więzienia wyszedł dopiero w lipcu po odbyciu niemal połowy wyroku.
Wcześniej, krewki Anglik grając jeszcze w Manchesterze City na treningu zaatakował swojego kolegę z zespołu, Ousmane Dabo. Dabo, po tym jak został potraktowany przez Bartona mógł z powodzeniem zagrać w sequelu "The Elephant Man". Kara - cztery miesiące w zawieszeniu oraz dyskwalifikacja na 15 meczów.
Biorąc pod uwagę niewątpliwe podobieństwo Bartona i Gerrarda oraz powyższe incydenty ta układanka zaczyna nam się komponować w logiczną całość, czyż nie?
To może jeszcze kilka faktów, które przemawiają za niewinnością Gerrarda i pogrążają tym samym Bartona:
1. Było ciemno. W takich okolicznościach łatwo funkcjonariuszom o pomyłkę, nawet jeśli byli najwierniejszymi fanami Liverpoolu, poza tym policjanci mogli kibicować Evertonowi.
2. Gerrard w dniu poprzedzającym tę feralną noc grał w meczu przeciwko...Newcastle United, w którym zresztą strzelił 2 gole. Po ciężkim dniu na pewno więc wolał spędzić wieczór z żoną. Barton w tym spotkaniu nie zagrał...
3. Barton urodził się w Liverpoolu, to jego rodzinne miasto. Obecnie jest kontuzjowany, więc ma dużo wolnego czasu.
4. To po prostu nie mógł być Steven Gerrard!
Kapitalna teoria, nie wiem czy ktoś nie powinien jej pchnać do 'papug' Gerrarda:) Moim zdaniem na korzyść Steve G przemawia też fakt, że nie potraktował tego DJ'a jak Bruce Willis w Pulp Fiction kiedy grała ta sama muzyczka co na Twoim blogu ;) Uważam, że stanowczo powinieneś 'nudzic się' częściej i jakby co linkuj!
OdpowiedzUsuńPozdro
i wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
Michal Pol
Przepraszam, co to znaczy "brytyjski" akcent?
OdpowiedzUsuńa nawet gdyby to był on,to ten DJ ponoć jest fanem United. Każdy sąd go w Liverpoolu uniewinni.
OdpowiedzUsuńGwoli uzupełnienia kartoteki Joey'a B. należy przywołać historię ze zgaszeniem papierosa na twarzy (ponoć okolicach oka) kolegi z zespołu podczas klubowego przyjęcia gwiazdkowego.
OdpowiedzUsuńTak czy inaczej, ja bym sprawdził jeszcze alibi Vinniego Jonesa:)